Wracam po przerwie do blogowania, na szczęście przerwa w ćwiczeniach tyle nie trwała.
Zaczęło się od służbowego wyjazdu, kiedy to w pokoju hotelowym metr na metra nie bardzo miałam jak ćwiczyć, potem człowiek się rozleniwia, dostaje okresu i ciężko się zmobilizować.
Na szczęście mi się udało - dziś u mnie przedostatni dzień 30 Day Shred Level 2. Mimo że przed wyjazdem zrobiłam kilka tych treningów, to postanowiłam zacząć level od początku, żeby zaliczyć cały cykl. I tak oto prawie koniec. Myślę, że 10 dni to akurat, żeby się przyzwyczaić do ciężaru i go zmienić. Na początku ciężko mi było robić całe serie teraz to jakoś idzie, trochę mi się już znudziły te ćwiczenia, więc cieszę się, że pojutrze cos nowego.
Od 1 kwietnia mam w końcu kartę Multisport więc mogę również chodzić na fitness.Niestety, zbiegło się to z "wiosennym szałem" zapisów na siłownię przed latem. Dla mnie na razie priorytetem jest trening z Jilian dlatego chodzę na ćwiczenia mniej uczęszczane. Po Shredzie planuję jeszcze zrobić Ripped off in 30 Days, a potem już trening siłowy :)
Mam nadzieję, że ćwiczenia z Jilian mnie trochę do tego przygotują, byłam też na zajęciach ze sztangami, na które zamierzam chodzić regularnie, ale o tym napisze kiedy indziej.
przez ten przedwiosenny szał zrezygnowałam z siłowni, bo przepełnienie było już okropne, i to nie ludzi, którzy chodzą tam już od dawna, są skłonni do ustąpienia miejsca czy pomocy, ale takich którzy myślą tylko o swoim tyłku...
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa jak wyglądają takie zajęcia ze sztangami! :)
na szczęście myślę, że jakiś miesiąc i szał minie :)
OdpowiedzUsuńdzisiaj również idę na sztangi, więc wieczorem postaram się coś na ten temat napisać